Dzisiaj pojawia się chyba jeden z najbardziej oczekiwanych wpisów. Atrederm, to środek, który działa prawdziwe cuda, jednak mimo wszystko skutecznie odpychałam od siebie myśli stosowania tretinoiny w tak młodym wieku, bardziej kusiło mnie stosowanie retinoidów takiego pokroju podczas widocznej utraty jędrności i pierwszych oznak starzenia.
Problem z trądzikiem stał się jednak poważnie zaawansowany, kwasy zaczęły zaostrzać problemy, antybiotyki miejscowe nie zdawały egzaminu i cóż - przeprosiłam się z retinoidami ;) Byłam zrozpaczona stanem skóry, dlatego zdecydowałam się na najmocniejsze stężenie Atredermu. Atrederm to alkoholowy roztwór tretinoiny, oprócz tych dwóch składników zawiera on all-rac-alfa-tokoferyl octanu, czyli witaminę E, butylohydroksytoluean i glikol propylenowy. Tolerancja tego środka bedzie wynikała głównie z tolerancji alkoholu i glikolu propylenowego przez Waszą skórę, moja przepada za rozpuszczalnikami jakimi są glikole i alkohol, natomiast źle, bardzo źle reaguje na wszelkie PEG-i. Nie spowodował więc on na mojej skórze większych podrażnień, zaczerwieień i świądu, lepiej go tolerowałam niż większość kwasów.