Dzisiaj przychodzę do Was z podsumowaniem mojej kuracji kwasem azelainowym i glukonolaktonem. Dlaczego zdecydowałam się na taką kurację ? Ponieważ kwas azelainowy stosowany samodzielnie nie przynosi u mnie większych efektów. Działa bardzo delikatnie i niestety nie wpływa jakoś znacząco na stan mojej skóry. Zdecydowałam się, że zwiększę jego działanie tonikiem z glukonolaktonem, ponieważ wykazuje bardzo podobne właściwości i nadaje się dla cery naczyniowej.
Kwasu azelainowego i glukonolaktonu nie należy łączyć (to znaczy używać w przeciągu kilku godzin), ponieważ zachodzi między nimi interakcja. Aby używać ich bezpiecznie, muszą rozłożyć się w naszej skórze. Aby mieć pewność, dopytałam się Kasi, czy używanie kwasu azelainowego wieczorem i glukonolaktonu ranem jest bezpieczne, stwierdziła, że takie użytkowanie nie powinno przysporzyć kłopotów ;) Sama robiłam przerwy - zdarzało się, że zamiast kwasu azelainowego kładłam glukonolakton, albo pomijałam poranną aplikację toniku. Zaleca się łączenie kwasu azelainowego z innymi środkami, ponieważ wtedy możemy wydobyć w 100% jego potencjał antybakteryjny, keratolityczny, przeciwzapalny i wybielający.
O glukonolaktonie i kwasach PHA możecie poczytać TUTAJ!. Na blogu umieściłam także dwa przepisy na tonik z jego udziałem (TUTAJ!) . Powstała również notka o kwasie azelainowym, jeśli jesteście zainteresowani - zapraszam do lektury TUTAJ! :)
Kurację zaczęłam w fatalnym momencie - zawsze kiedy przychodzi zima zaostrzają się i zmiany trądzikowe, i naczyniowe. Na mojej twarzy nie pojawiają się wielkie bomby ropne - ale wysyp drobnych, malutkich krosteczek.Moja skóra także sama z siebie dość wolno się regeneruje, ma tendencję do bliznowacenia i przebarwienia po zmianach nigdy nie znikają samoistnie. Moją zmorą są zaskórniki - otwarte i zamknięte, moja cera bardzo szybko się zanieczyszcza i powstają one samoistnie.
Czego oczekiwałam ?
Przede wszystkim zmniejszenia ilości zaskórników zamkniętych (z otwartymi na nosie zdążyłam się pogodzić) i złagodzenia zmian naczyniowych. Zależało mi także na delikatnym rozjaśnieniu cery i zredukowaniu stanów zapalnych. Takie połączenie polecam cerom naczyniowym, cery iście trądzikowe z licznymi zmianami powinny zainteresować się nad połączeniem kwasu azelainowego z nadtlenkiem benzoilu, ciężkie przypadki - kwas azelainowy i retinoidy.
Zdjęcia nie są obrabiane graficznie, nie mam na nich makijażu. Starałam się robić co jakiś czas, by uchwycić różnicę. Niestety nie posiadam zdjęć z końca grudnia, najwcześniejsze zdjęcie pochodzi z 13 stycznia, kiedy cera była już 'zagojona' i opanowana.
13 styczeń, po zaleczeniu zmian na nosie i policzkach
30 styczeń
I dzisiejszy stan cery z filtrem Ziaja Med, wersją przewciwzmarszczkową
Dopiero oglądając te zdjęcia, widzę jak połączenie kwasu azelainowego i glukonolaktonu rozjaśniło mi przebarwienia i uspokoiło cerę. Zmiany naczyniowe są przygaszone, przebarwienia rozjaśnione. Oczywiście nadal pojawiają mi się zaskórniki (zwłaszcza na nosie), pojedyncze stany zapalne, ale nie jest to taka ilość jak przed kuracją. Po zdjęciach widać, że cierpliwość się opłaca, największe efekty zauważyłam dopiero po dwóch miesiącach regularnego stosowania. Mój trądzik ma podłoże genetyczne, jest związany także z nadmiernym rogowaceniem - niestety moja walka nigdy nie była wygrana, na ten moment mogę powiedzieć, że trądzik został opanowany.
Skóra wolniej się przetłuszcza, chociaż jakoś nigdy nie miałam z tym większego problemu. Poza tym cera jest wygładzona. Niestety nie pozbyłam się starszych przebarwień, pozostały mi także nierówności po stanach zapalnych. Pory są zwężone - nie mam do nich tendencji, ale jest to pozostałość po błędach pielęgnacyjnych młodszych lat :( Jesienią powracam do Zoracu, powinien załatwić sprawę :)
Nie przerywam kuracji, ponieważ moja broda i nos nie są do końca oczyszczone - reszta cery jest wyrównana, natomiast wiem, że po zaprzestaniu kuracji, wszystko wróciłoby do normy.
Kosmetyki pielęgnacyjne i dokładny schemat mojej pielęgnacji pojawią się na początku kwietnia :)
Pozdrawiam Was cieplutko :)